środa, 25 listopada 2015

POST ZAŁOŻYCIELSKI!

Mako ma swoje lata. Może sam nie pamięta dwudziestolecia międzywojennego, ani Piłsudskiego i legionów, ale jakoś mu tam "dawne czasy" ciepełkiem koło serca się odzywają. Mako lubi się otaczać starymi przedmiotami, takimi których stworzenie wymagało kunsztu rzemieślnika. Całe szczęście żona Mako, choć całkiem młoda, podziela tę skłonność... do jakiegoś stopnia. Dzięki temu jednym z pierwszych zakupów do wspólnego domu państwa Mako-wskich był XIX-wieczny kredens. Tym co budzi pewien niepokój u żony Mako jest rosnąca stale ilość starych papierzysk, głównie książek. Książki owe okupują coraz to większą ilość półek w - również nienowej - bibliotece.
A sensem posiadania książek jest ich czytanie. Mako ma wrażenie, że czytanie ich na głos, przydaje im sensu jeszcze więcej...

Tak pojawił się pomysł, aby sięgnąć do dorobku literackiego ostatnich, powiedzmy, 150 lat i przypomnieć bestsellery wydawane w Warszawie, Lwowie, Krakowie, Łodzi lub Złoczowie w późnych latach dziewiętnastego i wczesnych dwudziestego wieku, i bez udziwniania i stylizowania przeczytać je teraz, we wczesnych latach XXI wieku, na głos.

Nadałem temu przedsięwzięciu nazwę "Mako czyta ramoty", aby w jakiś sposób odróżnić je od działalności "Poczytaj mi mako", z której nie zamierzam rezygnować. Pozycje, które chcę Wam zaproponować będą należały do różnorodnych gatunków literackich - od powieści historycznych, poprzez podróżnicze, fantastyczne, kryminalne, aż po pisarstwo pamiętnikarskie. Wyróżnik jest jeden - wszystkie będą należały do domeny publicznej, co oznacza, że ich autorzy odeszli od nas co najmniej 75 lat temu.

Chciałbym wyjaśnić krótko intencję użycia słowa "ramoty" w nazwie tego przedsięwzięcia. Słownik wyjaśnia to pojęcie jako "przestarzały, pozbawiony wartości utwór literacki". W tym rozumieniu określenie to jest mocno pejoratywne. Ja wolałbym położyć nacisk na słowie "przestarzały" niż na ocenie wartości literackiej. Przez "ramotę" rozumiem dzieło literackie, którego język i treść mogą, co prawda, razić przestarzałością, ale które i tak niesie ze sobą wartość godną przypomnienia, np. wartość sentymentalną.

W ramach "Mako czyta ramoty" nie spodziewajcie się raczej pozycji, które obroniły swoją pozycję "klasyków" lub - co gorsza - "lektur obowiązkowych". Nie poczytam Wam Sienkiewicza, Żeromskiego ani Prusa, a jeśli nawet, to żadną z ich "mainstreamowych" pozycji. Chcę sięgnąć po autorów, którymi zaczytywano się jeszcze pod zaborami, albo w okresie II Rzeczpospolitej, a które przykrył kurz historii.

Liczę zresztą na Waszą współpracę. Nie jestem żadnym specjalistą od starej literatury. O tym, co się czytało staram się dowiadywać z rubryk literackich starych gazet, do których szczęśliwie można obecnie mieć dostęp elektroniczny (stert stuletnich gazet chyba by mi żona jednak nie wybaczyła). Na trop pierwszych kandydatek do MCR (Mako czyta ramoty) wpadłem śledząc cykl wydawniczy "Ciekawe powieści", czyli pozycje ukazujące się jako bezpłatny dodatek do "Tygodnika Illustrowanego" w latach 1910 - 1914. Jestem więc otwarty na Wasze podpowiedzi i wskazówki. Cenne są dla mnie także informacje o kiedyś popularnych a dziś zapomnianych pozycjach dostępnych w postaci cyfrowej. Myślę, że z czasem możemy stworzyć nawet bibliotekę takich zdigitalizowanych staroci.

Jeśli chodzi o tego bloga: na ten moment pomysł jest taki, aby pojawiały się tu jedynie posty sygnalizujące obecność kolejnych nagrań. W każdym z nich znajdzie się link do gotowego nagrania i jakaś informacja o tym czego się można po danej pozycji spodziewać. Także w tym zakresie chciałbym zaprosić Was do współpracy. Byłoby wspaniale, gdyby pod postami pojawiały się Wasze recenzje. Nie chodzi koniecznie o żadne wielkie popisy krasomówcze, ale np. o informacje, co Was zastanowiło, uderzyło, rozbawiło. Jakie mieliście skojarzenia słuchając lub czytając daną pozycję. Podobnie jak pod szyldem "poczytaj mi mako", komentarze będą moderowane - co nie oznacza żadnej ich cenzury, a jedynie możliwość odrzucenia wrzucanego przez roboty spamu z linkami do najprzeróżniejszych sklepów. Od chwili, kiedy ilość odwiedzających blog przekracza kilkadziesiąt dziennie, ilość tego rodzaju "niespodzianek" rośnie lawinowo.

No to cóż... Zaczynamy!

9 komentarzy:

  1. Ferdynand Ossendowski - to autor , którego nazwisko natychmiast nasunęło misie po przeczytaniu powyższego tekstu. Pisarz, podróżnik itp.itd.. Znany, szanowany, czytany i tłumaczony na inne języki . Przez komunę skazany na niebyt, za jedna książkę "Lenin". Mistrzu (pozwolę sobie tak się zwracać , po ok. 500 godzinach wysłuchiwania pańskich interpretacji tekstów literackich) myślę, że któraś z książek FO - najlepiej "Zwierzęta, ludzie, bogowie lub Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów. Konno przez Azję Centralną", sprawiłoby wielu wiele radości, aPanu satysfakcji. Pozdrawiam pamiętając o Weronice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest z pewnością godne pamiętania nazwisko. Trzeba uczciwie powiedzieć, że do "zakurzonych" raczej nie należy. Sporo wznowień leży na półkach księgarskich. A i audiobooki znalazłem: Lenin, Biały kapitan, Lisowczycy oraz Życie i przygody małpki

      Usuń
  2. Witaj Mako ! Bardzo fajny pomysł. Trzymam kciuki.Od razu przyszedł mi do głowy Stanisław Vincenz i "Na wysokiej połoninie" - dla mnie absolutnie magiczna opowieść, ale to okres chyba nieco późniejszy niż ten o którym piszesz.
    Może Teodor Jeske-Choiński znam jego Gasnące Słońce (jest nagrane) i robiło bardzo pozytywne wrażenie. Może Zygmunt Kaczkowski ... będę myślał.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Vincenz zaczarował mnie także. Jego huculszczyzna... Ale na uwolnienie jego dzieł do domeny publicznej trzeba jeszcze sporo poczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bodaj do 2041, więc jeszcze momencik :(

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że się nie wygłupię, ale coś mnie wzięło na poszukiwania staroci godnych przeczytania. Myślę, że wpadłem na wartościową pozycję. Nie jest długa, cytaty z niej robią na mnie wrażenie, a i osobom które nieswojo czują się w obecnych czasach pogoni za dobrami materialnymi pozycja owa może dać ukojenie.

    Chodzi mi o książkę: Charles Wagner - Prostota w życiu wydaną w Polsce w latach 1905, 1906.

    Charles Wagner (1852-1918) – francuski pastor, swoją książką o prostocie zachwycił wiele osób, m.in. prezydenta Stanów Zjednoczonych – Roosevelta. Publikacja polecana była w różnych środowiskach, szkołach, uniwersytetach, czytały ją całe rodziny. Dzienniki zamieszczały przedruki w felietonach, mówcy cytowali fragmenty na swoich odczytach. Autor książki był zdania iż prostota jest stanem ducha. Człowiek staje się prosty wówczas, kiedy główne jego usiłowanie polega na pragnieniu zostania takim, jakim być powinien – to znaczy być człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podsyłam kilka propozycji do przeczytania w ramach Mako czyta Ramoty. Wpisałem je na listę propozycji czytelniczych. Tam jednak dominują prośby i propozycje dotyczące głównego bloga. Dlatego wpisuje je tutaj.
    O książce Jaworskiego poczytałem trochę i będę musiał ją przeczytać.


    Roman Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza
    Tadeusz Miciński - Nietota: Księga tajemna Tatr
    François Rabelais - Gargantua i Pantagruel
    Romain Rolland - Colas Breugnon


    OdpowiedzUsuń
  6. Jan Marceli Żyznowski - Dla Polski pod Joffrem. Wspomnienia legionisty (1916)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam! Podsyłam kolejne pozycje, wyszukiwałem wczoraj i dziś. Pod ocenę, dalszą selekcję, głosowanie czytelników itd.

    Julian Kaliszewski (Klin) - Moi kochani rodacy
    Julian Kaliszewski - Pamiętnik sceptyka
    Franciszek Mirandola - Tropy (1919)
    Juliusz Słowacki - Horsztyński
    Juliusz Kaden-Bandrowski - Europa zbiera siano (1927), literatura faktu
    Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz (1923)

    Największy apetyt prywatnie mam na Romana Jaworskiego - Wesele hrabiego Orgaza, ale tam jest chyba 600 przypisów. :-(

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń