I nawet to, że Sejm RP ogłosił rok bieżący rokiem Miłkowskiego, w 200. rocznicę urodzin, niewiele w tym stanie rzeczy zmienia.
A jest Miłkowski postacią po wielokroć godną pamiętania. Czynny polityk emigracyjny, niestrudzony działacz na niwie niepodległościowej, publicysta i pisarz. Spod jego pióra wyszło z górą 80 pozycji i na polu płodności literackiej ustępuje miejsca bodaj tylko Kraszewskiemu. Natomiast w dziedzinie niepodległościowo-politycznej, osobistość o walorze jakże pożądanym (i wtedy i - jeszcze bardziej chyba - dziś): człowiek umiejący budować zgodę, potrafiący ujść zacietrzewieniu i dostrzec różne elementy racji wśród wielu opcji politycznych. Dość powiedzieć, że na jego autorytecie opierali się zarówno zwolennicy Dmowskiego, jak i piłsudczycy.
Na pierwsze spotkanie z Miłkowskim - Jeżem, wybrałem "Hryhora Serdecznego", a to z powodu tematu Ukrainy. Jako że i dziś wielu podnosi rozmaite kwestie historyczne związane z Ukrainą, uznałem, że spojrzenie pisarza poszukującego zgody i konsensusu w niezłomnym dążeniu do celu może się okazać przydatne. Powieść dzieje się w połowie XIX wieku. Pretekstem jest powstanie chłopskie na Ukrainie w 1855 roku. Wiele z tego, co o Moskwie i Moskwicinach Miłkowski napisał na kartach tej powieści nadal pozostaje aktualne. Niestety, wiele z tego, co napisał o nas - także.
Powieść jest nie bez wad. Wątki stricte fabularne rozwijają się i zamierają bez jasnej kulminacji. Pozostaje w tym względzie poczucie niedosytu. Ale język jest klarowny, myśl wyraźna i styl nadspodziewanie świeży.
https://mega.nz/file/rFZDWCAb#4tKMuiqK_AEpxoPBIM6clo3LFHfZj61Z7HKvEvHp-Z8